Wszystkie religie łączy wspólne źródło.
Wstępna Nienawiść
Bez względu na czas i miejsce, nieustannie spotykamy się z nienawiścią. Jest ona obecna w codziennym życiu i praktycznie na każdym kroku. Nawet na miłym i pełnym życzliwych ludzi spotkaniu przy (zdawać by się mogło) utopijnym, grillu może do władzy dojść nienawiść, jeśli tylko wśród tematów znajdą się któryś z dwóch budzących towarzyską grozę — polityka lub religia. W tym artykule poruszymy drugi temat, czyli religię. Czerpać będziemy ze starych misteriów dawnych wierzeń i filozofii, sięgających o wiele dalej niż początki obecnie panujących religii. Wszystko to, aby pokazać to, co łączy, a nie dzieli. Bez względu na swoje własne poglądy, warto czasem otworzyć zmysły na starą prawdę, według której wszyscy Bogowie są jednym Bogiem, a wszystkie Boginie jedną Boginią. Każdy człowiek ma prawo do własnej prawdy i każdy z nas ma rację. Zrozumieć tę wspólną zależność wyższych misteriów jest jednak dane nielicznym. Aby tego dokonać, trzeba cofnąć się do źródła.
Ta wspomniana wcześniej nienawiść, jaka budzi się przy każdej próbie rozmowy na tematy związane z różnicami w kwestiach religii i wiary, zainspirowała mnie do przedstawienia zgoła innego punktu widzenia, starego i znanego wtajemniczonym w misteria. Niestety dzisiaj, ludzie pielęgnują w sobie umiejętności wychwytywania różnic nawet wśród „swoich”. Stąd moje przesłanie, które mam nadzieję, niektórym otworzy oczy, innym da do myślenia, a jeszcze innych zainspiruje do zmiany własnych ograniczeń postrzegania rzeczywistości, jaka nas otacza.
Początki wiary
Na samym początku ludzkości, przy kreowaniu się poglądów na to, jak funkcjonuje świat, człowiek czerpał swoją wiedzę z praktycznej interakcji z naturą, obserwacji jej praw i cykli. Stąd pojawiła się siła, która rządzi i jest ponad nami. Słońce, źródło, światło przeszło metamorfozy w umysłach ludzi, by zamanifestować się w formie Bogini, Boga, Bogów, Duchów… i całej grupy innych istot. Wszystko to jest pochodną jednego. Podobnie jak światło rozprasza się na wiele barw, przechodząc przez kryształ, podobnie każdy aspekt energii opisany jako Bóg, może być odmienną częścią jednej całości.
Różne imiona, ci sami bogowie
Idąc za tą druidyczną filozofią łatwo dojść do wniosku, (mimo iż zarówno Słowianin będzie miał swoją prawdę, jak i Chrześcijanin swoją), że wszyscy wyznają tą samą prawdę. Oddają cześć niezaprzeczalnej sile, którą na swoim etapie wtajemniczenia nazywają bogiem i nadają mu odmienne imiona. To, bowiem sedno całej sprawy. Wszystkie religie są jedną religią, różnią się jedynie imiona jakimi ludzie nazywają swoich bogów. Wtajemniczeni w misteria kapłani starożytnych kultur zaznajomieni byli z tą wiedzą. Dlatego tak łatwo rozpowszechniało się chrześcijaństwo wśród, np. celtyckich druidów, którzy potrafili odnieść swoje ceremonie do symboliki, jaką głosili chrześcijanie. To wszystko było znane o wiele szybciej. Narodziny Boga Słońca, jego męczeńska śmierć w roli poświęcającego się za swój lud boga, odrodzenie i powtarzający się cykl. W błękitnych szatach Pani z Nazaretu kapłanki widziały oblicze swojej bogini, wschodzącej w postaci księżyca na błękitne niebo. Wzorce znane ze starożytności posłużyły za bogów nowych religii. Zmianom uległy jedynie imiona jakimi ludzie nazywają siły, z którymi mają styczność od zarania dziejów. Sam diabeł zyskał atrybuty Cernunnosa, Rogatego czy Herne, symbolizując tym samym wszystkie dzikie i instynktowne cechy, które u chrześcijan uchodzą za grzeszne. Wspomniana wcześniej Maryja reprezentowała Świętą Dziewicę, która w Wielkim Rytuale łączy się z Bogiem, by następnie przeistoczyć się w Maryję Matkę, a jeszcze później po śmierci syna stać pod krzyżem jako ostatnia twarz Bogini – Starucha. Bez względu jaką religię poddamy porównaniu zawsze znajdziemy cechy wspólne, które stanowią główną podstawę teologiczną danej wiary. Łączy je bowiem wspólne źródło.
Kolejne ery rozpoczynają się i kończą, pozornie zmieniając świat. Jednak dla mnie, pozostaje on niezmienny od wieków — to ludzie wkraczają na kolejne etapy rozwoju. Tym samym kreując rzeczywistość.
Emrys MacDara